Jestem jeszcze lekko zaspany, bo spałem może 3 godziny, ale postaram się jakoś skomentować wczorajszą WrestleManię. Pierwsze moja gala na żywo chyba od ostatniej WrestleManii, bo tak naprawdę przez ten rok nic specjalnie nie oglądałem, czytałem tylko czasem jakieś newsy.
Zacznę od tego co najważniejsze, czyli Main Event. Nie lubię Romana jak pewnie większość i do samego końca tej walki liczyłem, że przegra z Takerem, miałem gdzieś w głowie scenariusz, który zakłada wygraną Romka i pożegnanie Takera, ale nie chciałem się nad tym skupiać, bo byłem w pewien sposób pewny, że jednak nie dadzą Reignsowi pokonać takiej legendy jak Taker. Nie pojmę nigdy tego sztucznego pushowania Reignsa, pchania go na siłę mimo, że nikt za nim nie przepada. Fakt, że chcą wykreować Cenę 2.0 wcale ich nie usprawiedliwia, nie pamiętam dokładnie odkąd zaczął się większy hejt na Romka, ale od tamtej pory powinni go już wyjebać do mid-cardu i uciąć ten push. Teraz się nie odetnie już od tego heatu, czego by nie robili, może nie pojmuje tego biznesu, ale wydaje mi się to naprawdę głupie. Chyba, że zrobią z niego wiecznego heela. Zasmuca mnie to jak skończyła się ta walka, ale nie pierwszy raz WWE odstawia coś takiego. Nie wiem czy nie mieli kogo innego, czy to sam Taker wybrał Romana, w każdym razie Reigns nie zasługiwał na pokonanie Takera, szczególnie na WrestleManii gdzie tak dużo legend próbowało i poległo. Taki Cena byłby bardziej wiarygodny moim zdaniem.
Teraz odnośnie samego Undertakera, który prawdopodobnie stoczył ostatnią walkę w WWE i żegna się z wrestlingiem. Od czasu kiedy Punk odszedł, WWE właściwie oglądałem tylko dla Takera. Personalnie uważam go za ikonę tego biznesu, nie ma i nie będzie większej legendy od niego, jest nie do zastąpienia. Cieszę się, że przez te 8 lat, bo od tylu oglądam wrestling mogłem go oglądać, dziękuje za wszystkie momenty, walki, za wszystko co zrobił, za całą pracę jaką włożył w swój charakter. Osobiście zawsze po cichu liczyłem na powrót gimmicku Ministry of Darkness, który uwielbiam albo American Badassa. Pożegnanie klimatyczne, powiedziałbym, że wyrafinowane, na miarę takiej legendy. Sposób w jaki to zrobił pokazuje tylko jego wielkość. Bez niego ta federacja nie będzie już taka sama, wiedziałem, że ten dzień kiedyś nadejdzie, ale i tak jest mi smutno. Teraz niech odpoczywa, bo zasłużył na to. Obejrzałbym jeszcze jedną lub dwie walki z nim, ale raczej nic z tego. #ThankYouUndertaker
Skrótowo jeśli chodzi o resztę - opener dobry, nie spodziewałem się, że ta walka otworzy galę. Shane jest według mnie jedyną powracającą legendą, która wciąż potrafi walczyć, a nie wykonywać 2 akcje na krzyż jak Lesnar czy Goldberg, sam wynik też jest satysfakcjonujący, Shane się definitywnie podłożył, żeby Styles wygrał i żeby jego pozycja w WWE jeszcze bardziej urosła.
Jericho z Owensem to kolejna dobra walka, podobnie jak w przypadku Shane'a myślę, że Jericho postąpił tak samo. Zresztą nie pierwszy raz, bo już kiedyś nie pamiętam komu Chris dał wygrać. I tak mają już wyrobiony status, więc teraz pomagają innym wrestlerom być jeszcze bardziej zauważalnymi, chociaż myślę, że w przypadku Stylesa i Owensa nie jest to bardzo potrzebne, bo obaj są znani i utalentowani.
Pierwszą walkę div olałem, spoglądałem od czasu do czasu, druga już bardziej przykuła moją uwagę, szczególnie wejście Naomi. Nie mam zdania co do zwycięzcy.
Powrót Hardasów zdecydowanie zaliczam na plus, mimo, że ich nie lubiłem to chyba jeszcze nigdy nie podjarał mnie tak czyjś powrót. Sam TT Match w porządku, nie wiem czy dostali kontrakt legend czy co, ale zobaczyłbym ich na dłużej w WWE nawet po stracie pasów.
Goldberg vs Lesnar to chyba najgorsza walka tej gali, totalny zapychacz, który był bo był, bo Lesnar i Goldberg. Nie wiem ile ona nawet trwała, około 6 minut może. Z drugiej strony oboje w ringu obecnie cienko jak wspomniałem wcześniej, więc może taki był plan, żeby zrobić ogólny rozpierdol i dać wygrać Brockowi, żeby Goldberg mógł znowu odejść. Nie podobała mi się i jestem przeciwny takim walkom o jakiekolwiek pasy.
Przy Tryplaku z Rollinsem całą uwagę skupiałem na Stephanie XD ale było solidnie. Nie mam jakoś dużo do napisania odnośnie tej walki, podobnie jak Cena vs Miz, Maryśka znowu w ringu powodowała u mnie zaciesz na ryju i to tyle.
Myślę, że uwagę zasługuje fakt, że nie było masowego powrotu legend jak to zazwyczaj bywało na WMkach, jakichś niepotrzebnych segmentów z nimi, Rocków nie Rocków i tak dalej. Cała gala całkiem przyzwoita, nie jakaś słaba, nie zajebista, dosyć przyjemnie się oglądało. Czekam na RAW.
0 komentarzy:
Prześlij komentarz